OSTATNIE TYGODNIE PRZED MĘKĄ. NAUKI JEZUSA W ŚWIĄTYNI.

Powróciwszy do Betanii, udał się Jezus zaraz nazajutrz do świątyni w celu nauczania. Część drogi towarzyszyła Mu Najświętsza Matka Jego. Jezus przygotował ją na Swą bolesną mękę, mówiąc, że zbliża się czas, w którym spełni się na Niej przepowiednia Symeona, opiewająca, iż duszę Jej miecz przeniknie, albowiem bez miłosierdzia Go zdradzą, pojmą, znieważą i skażą na śmierć jak złoczyńcę, a Ona musi na to patrzeć. Długo o tym mówił Jezus, a Maryja była bardzo zasmucona.

Jezus bawił w domu Marii Marka, matki Jana Marka, który może ćwierć godziny oddalony był od świątyni, jakby na przedmieściu. Następnego dnia, skoro Żydzi opuścili świątynię, nauczał Jezus w niej publicznie i bardzo surowo. W Jerozolimie znajdowali się w tym czasie wszyscy Apostołowie, przychodzili jednak do świątyni osobno, częściami i z różnych stron. Jezus nauczał w okrągłej sali, w której przemawiał był w 12 roku życia Swego. Były tu przyrządzone siedzenia i stopnie dla słuchających, których zeszło się teraz bardzo wiele.

Ściślej mówiąc, już teraz właściwie rozpoczęła się męka Jezusowa; cierpi bowiem wewnątrz katusze gorzkiego smutku z powodu przewrotności ludzi. Tego i następnego dnia zatrzymał się Jezus w domu przed bramą betlejemską, do którego wstąpiła była Maryja, niosąc Go jako Dziecię do świątyni, do ofiarowania. W domu tym było kilka komnat, a czuwał nad nim dozorca. Gdy Jezus szedł do świątyni, towarzyszył Mu tylko Piotr, Jakub Starszy i Jan; inni szli każdy z osobna. Apostołowie i uczniowie przebywali gospodą w Betanii u Łazarza.

Jednego z następnych dni miał Jezus w świątyni od rana aż do południa naukę, na której byli i Faryzeusze obecni; potem wrócił do Betanii, i tu mówił znów z Swą Matką o bolesnej Swej męce. Rozmawiali stojąc w podwórzu domu, w otwartej altanie. Nikodem, Józef z Arymatei, synowie Symeona i inni tajemni uczniowie nie okazują się jawnie na naukach Jezusa w świątyni; jeśli niema Faryzeuszów, to słuchają, ile możności w ukryciu, z dala.

W naukach Swych mówił Jezus tymi dniami znowu w porównaniach o zdziczałej roli, z którą ostrożnie trzeba się obchodzić, by z chwastem nie wyrwać pszenicy, lecz obojgu należy pozwolić rozrastać się aż do czasu żniwa, przy czym tak trafnie Faryzeuszom powiedział prawdę, że mimo oburzenia czuli wewnętrzne zadowolenie. Przy jednej z następnych nauk, pod wpływem rozgoryczenia zamknęli dostęp do sali naukowej, by nie puścić większej liczby słuchaczów. Tego dnia nauczał Jezus aż do późnej nocy, bez żywszych ruchów, spokojnie i pojedynczo, zwracając się raz w tę, raz w drugą stronę. Między innymi wspominał, że przyszedł gwoli trzech rodzajów ludzi, przyszedł wskazał ku trzem bokom świątyni, na trzy strony świata, — w tym — mówił — jest wszystko zawarte.

Jeszcze w drodze do świątyni rzekł był do idących z Nim Apostołów, aby Go, gdy się z nimi rozstanie, szukali w południu. Piotr, wiedziony właściwą sobie ciekawością, zapytał, co to znaczy „w południu?" Jezus rzekł na to: „W południu jest słońce nad nami, i niema cienia; rano i wieczór jest cień obok światła, o północy zaś jest ciemna noc. Szukajcie Mnie w południu, a znajdziecie Mnie i w sobie, jeśli tylko niema cienia." Znaczenie tych słów mogło się odnosić i do stron świata; nie umiem tego jednak dokładniej powiedzieć.

Żydzi stają się już coraz więcej oporni. Zamknęli oni nawet kratę w koło mównicy, jako też i mównicę; gdy jednak Jezus przyszedł z uczniami znów do sali, ujął tylko kratę, a ta otworzyła się, również i mównica otwarła się za dotknięciem ręki Jego. Przypominam sobie, że było tam wielu uczniów Jana Chrzciciela i tajemnych zwolenników Jezusa. Naukę rozpoczął Jezus od Jana, i pytał, co myślą o Janie a co o Nim, aby jawnie się z tym oświadczyli; lecz oni lękali się to wypowiedzieć. Do tego nawiązał przypowieść o pewnym ojcu i dwóch synach, którzy mieli rolę zaorać i wyplewić. Jeden syn przystał, ale nie uczynił; drugi mówił, że nie zrobi tego, ale potem począł żałować i przecież to zrobił. Jezus nauczał o tym długo. Później po uroczystym wjeździe do Jerozolimy nauczał Jezus jeszcze raz o tej przypowieści.

Następnego dnia, w drodze do świątyni, dokąd naprzód poszli byli uczniowie, by otworzyć salę naukową, błagał Jezusa jakiś ślepy o uzdrowienie; Jezus jednak przeszedł mimo niego. Uczniowie byli z tego niezadowoleni, w nauce tedy powiedział Jezus, dlaczego go nie uzdrowił, mówiąc, iż człowiek ten dotknięty jest większą ślepotą duszy niż oczu. Nauczał bardzo surowo, dodając, że wielu jest tu obecnych, którzy weń nie wierzą i tylko dla widzenia cudów za Nim biegają; ot zaś w rozstrzygającej chwili opuszczą Go. Podobni są oni do owych, którzy chodzili za Nim, bo ich karmił ziemskim pokarmem, a potem się rozproszyli. Widziałam, że podczas tej mowy wielu powychodziło i mało co nad sto zostało około Pana. Widziałam także, że Jezus, wracając do Betanii nad tym płakał.

Nazajutrz poszedł Jezus z Betanii dopiero pod wieczór do świątyni. Towarzyszyło Mu sześciu Apostołów, idąc z tyłu za Nim. Jezus sam uprzątał stołki z drogi i ustawiał je w sali, czemu uczniowie bardzo się dziwili. Wyjaśnił to w nauce, nadmieniając, że niebawem ich opuści.

Następnego szabatu nauczał Jezus w świątyni od rana do wieczora, i to częścią wobec Apostołów i uczniów w osobnym miejscu, przepowiadając im ogólnie wiele przyszłych rzeczy, częścią zaś w sali naukowej, gdzie mogli Go słuchać także postrzegający Faryzeusze i inni Żydzi; tylko około południa uczynił krótki przystanek. W dalszym ciągu mówił Jezus o cnotach wypaczonych, tak np. o miłości, w której kryje się sobkostwo i chciwość, i w ogóle jak nieznacznie do wszystkiego zło się wkrada. Wspominał i o tym, iż wielu jest, którzy spodziewają się po Nim ziemskiego królestwa, urzędu i znaczenia, i to nie ponosząc żadnego cierpienia, podobnie jak nawet pobożna matka synów Zebedeuszowych żądała od Niego wyszczególnienia swych synów.

Mówił też, by nie gromadzić martwych skarbów, a także o skąpstwie; czułam, że tym zmierza do Judasza. Dalej mówił o umartwianiu, poście, modlitwie i obłudzie, której wielu przy tych dobrych uczynkach się dopuszczą, a także o gniewie Faryzeuszów na uczniów, gdy rok temu zrywali kłosy. Powtarzał niektóre poprzednie nauki i w ogóle wyjaśniał wiele z całego Swego zawodu. Mówił także o Swej nieobecności, i chwalił ich zachowanie się podówczas, wspominał o Swych towarzyszach, uznając ich milkliwość, powolność i pokój obopólny, w jakim z nimi przebywał — a mówił bardzo rzewnie.

Następnie zeszedł na bliskie spełnienie posłannictwa, na Swą mękę i rychły jej koniec, lecz przed nią jeszcze uroczyście odbędzie wjazd do Jerozolimy. Napomknął, jak bez miłosierdzia będą się z Nim obchodzić, a jednak musi cierpieć, nieskończenie cierpieć, by zadość uczynić. Mówił dalej o Swej Najświętszej Matce, ile i jak wraz z Nim cierpieć będzie. Wykazywał bezdenne zepsucie i winę ludzi, i że bez Jego męki nikt nie może być usprawiedliwiony. Przy słowach o zadosyćuczynieniu przez mękę, zaczęli Żydzi burzyć się i szydzić. Niektórzy wyszli z świątyni i zaczęli rozmowy z nastawioną zgrają, Jezus jednak, zwracając się do Swoich, rzekł, by się tym nie trwożyli, bowiem czas Jego jeszcze nie nadszedł, a i to, co Go teraz spotyka, należy do męki Jego.

W nauce tej wspominał Jezus o domu, w którym był wieczernik i w którym się zgromadzali, a gdzie później Duch św. na nich zstąpił, nie określając jednak domu tego bliżej. Mówił, że stanowić będą jedno zgromadzenie, że otrzymają umocnienie i pokrzepienie, i że na wieki z nimi pozostanie. Była także mowa o Jego tajemnych uczniach, o synach Symeona i innych. Tłumaczył przed jawnymi uczniami ich ukrywanie się, mówiąc, że jest ono pożyteczne, gdyż mają, oni inne powołanie. Byli tam również niektórzy z Nazaretu, z ciekawości przybyli do świątyni, aby Go posłuchać, przeto powiedział im Pan, że nie powodują nimi poważne pobudki.

Gdy Apostołowie i uczniowie zostali sami przy Jezusie, poruszył Jezus wiele rzeczy, które po Jego odejściu do Ojca nastąpić miały. Do Piotra rzekł, że wiele będzie musiał wycierpieć, ale niech się nie obawia, lecz wiernie i wytrwale przewodniczy gminie, która cudownie się będzie wzmagać. Trzy lata ma pozostać z Janem i Jakubem Młodszym w Jerozolimie przy kościele. Mówił o uczniu, który pierwszy krew swą za Niego przeleje, nie wymieniając jednak imienia Szczepan. Także o nawróceniu prześladowcy wspominał, mianowicie, że więcej uczyni, niż wielu innych, również nie podając imienia Paweł. Obecni nie mogli tego wszystkiego jakoś dobrze pojąć.

Przepowiadał też Jezus prześladowania, które czekają Łazarza i św. niewiasty, i mówił Apostołom, dokąd mają się udać w pierwszym półroczu po Jego śmierci. Piotr, Jan i Jakub Młodszy mieli zostać w Jeruzalem, Andrzej zaś i Zacheusz mieli się udać do Galaad, Filip i Bartłomiej do Gessur, na granicy syryjskiej. Widziałam przy tym, jak ci czterej Apostołowie około Jerycha zdążali przez Jordan, a potem ku północy, i jak Filip w mieście Gessur uzdrowił pewną niewiastę, gdzie z początku bardzo go kochano a potem prześladowano. Niedaleko od Gessur było miejsce rodzinne Bartłomieja, który pochodził od jednego z królów tego miasta, spokrewnionego z Dawidem. Ci czterej Apostołowie nie pozostali razem, lecz pracowali w różnych miejscowościach w okolicy. Galaad, dokąd poszedł Andrzej i Zacheusz, było niedaleko od Pella, gdzie Judasz w młodości był wychowany.

Jakub Starszy i inny jeszcze z uczniów w mieli udać się w pogańskie obszary, w górę na północ od Kafarnaum; Tomasz zaś i Mateusz naprzód do Efezu, dla przygotowania tamtejszej okolicy, w której kiedyś Najświętsza Panna i wielu wiernych mieszkać będą. Dziwiło ich to bardzo, że Maryja tam ma zamieszkać. Tadeusz i Szymon mają naprzód iść do Samarii. Nie bardzo im to przypadało do smaku, byliby bowiem woleli iść raczej do miast całkiem pogańskich.

Jezus zapowiadał im także, że wszyscy jeszcze dwa razy zejdą się w Jerozolimie, zanim pójdą w dalekie pogańskie kraje głosić ewangelię. Wspominał o mężu, który pomiędzy Samarią a Jerychem, podobnie jak On działać będzie cuda, lecz mocą szatana. Mąż ten będzie chciał się nawrócić, i mają go przyjąć, gdyż i szatan musi się przyczynić do chwały Jego. Rozumiał tu Szymona, czarnoksiężnika. Wśród tej nauki pytali Go uczniowie z zaufaniem, jako mistrza swego, o niektóre szczegóły, których nie rozumieli, a On wyjaśniał im, o ile było potrzeba. Wszystko to odbywało się z wielką prostotą.

W 3 lata po ukrzyżowaniu rzeczywiście zeszli się w Jerozolimie wszyscy Apostołowie; Piotr i Jan opuścili potem miasto, a Maryja udała się z Janem do Efezu. Tymczasem w Jerozolimie wybuchło prześladowanie przeciw Łazarzowi, Marcie i Magdalenie, która to aż dotąd pokutując, zamieszkiwała ową grotę na puszczy, do której Elżbieta schroniła była Jana w czasie rzezi młodzianków. Zaraz na początku swego zawodu nagromadzili Apostołowie wszystko, co dla ogółu wiernych Kościoła potrzebne było. W połowie tego czasu, przez który Maryja jeszcze żyła po wniebowstąpieniu Jezusa, mniej więcej w 6 roku po wniebowstąpieniu, zeszli się Apostołowie jeszcze raz w Jerozolimie, ułożyli Skład Apostolski, uporządkowali wszystko, pozbyli i rozdali całe swe mienie i podzielili obszar Kościoła na diecezje, poczym rozeszli się w dalekie kraje pogan. Przy zaśnięciu Maryi zeszli się wszyscy po raz ostatni a potem rozproszyli się w dalsze strony, gdzie pracowali aż do śmierci.

Gdy po tej nauce wychodził Jezus ze świątyni, czatowali już nań u wyjścia i na drodze rozgoryczeni Faryzeusze i chcieli Go ukamienować, lecz Jezus uszedł im, udając się do Betanii, i przez 3 dni nie przychodził do świątyni. Chciał przy tym Apostołom i uczniom zostawić czas do zastanowienia się w spokoju nad tym, co słyszeli. Przychodzili też do Niego, by im niejedno lepiej wyjaśnił. Jezus kazał im wszystko spisać, co mówił o przyszłości. Widziałam, że uczynił to Natanael, oblubieniec z Kany, bardzo biegły w sztuce pisania. Dziwiło mnie to, że nie Jan, lecz jeden z uczniów zapiski te czynił. Wspomniany Natanael nie miał wtedy jeszcze drugiego imienia; otrzymał je dopiero przy chrzcie.

W tych dniach przybyło do Betanii do Łazarza trzech młodych mężów z chaldejskiego miasta Sikdor. Łazarz umieścił ich w gospodzie uczniów. Byli to młodzieńcy słusznego wzrostu, smukli, z uprzejmym obejściem, zwinni, budowy o wiele szlachetniejszej od Żydów. Jezus mówił z nimi tylko kilka słów i odesłał ich do setnika z Kafarnaum, by ich pouczył o nawróceniu; był on bowiem niegdyś poganinem jak i oni. Widziałam ich też u setnika, który opowiadał im o uzdrowieniu sługi swego, dodając, że ze wstydu z powodu bożyszcz w swym domu, jako też dlatego, że właśnie wtedy przypadała pogańska noc postna, prosił Jezusa, Syna Bożego, by nie wchodził do jego pogańskiego domu. Na pięć tygodni przed żydowską Wielkanocą mieli poganie swoje zapusty, w których dopuszczali się największych zdrożności.

Setnik Korneliusz oddał po swym nawróceniu wszystkie spiżowe bożyszcza na naczynia do świątyni i na jałmużny. Z Kafarnaum powrócili owi trzej Chaldejczycy do Betanii, a stąd do Sikdor, gdzie zebrali innych nawróconych i wraz z nimi udali się ze swymi skarbami do króla Mensora. Jezus zwykł był dotychczas chodzić do świątyni tylko z trzema towarzyszami, odtąd jednak brał ze Sobą całą drużynę Apostołów i uczniów. Na widok Jezusa ustępowali Faryzeusze od Jego mównicy do bocznych sal i tylko z poza węgłów Go wypatrywali, zwłaszcza gdy zaczął nauczać i przepowiadać uczniom Swą mękę.

W obrębie murów jednego z dziedzińców, na naczelnym miejscu tu i przy wejściu do świątyni miało siedmiu do ośmiu przekupniów swoje stoły, gdzie sprzedawali artykuły spożywcze i jakiś czerwony napój w małych flaszkach. Byli to jakby markietani, nie wiem tylko, czy zbyt wielką odznaczali się pobożnością, a Faryzeusze co chwila chyłkiem skradali się do nich. Przenocowawszy w Jerozolimie, szedł Jezus z rana ze Swą drużyną do świątyni, a przechodząc właśnie obok hali tych przekupniów, nakazał im, aby natychmiast wynieśli się ze swym kramem. Gdy jednakowoż się ociągali, zabrał się Jezus osobiście do nich, uprzątnął ich towar i kazał go wynieść. Gdy wchodził do świątyni, była mównica zajęta przez innych, lecz na Jego widok cofnęli się tak szybko, jakby jaką tajemniczą silą przez Niego byli wypędzeni.

Następnego szabatu, gdy Żydzi ukończyli obchód dnia, nauczał Jezus znów w świątyni aż do późnej nocy. W nauce tej kilkakrotnie napomykał, że uda się do pogan, co zapewne oznaczało, że poganie dobrym i chętnym umysłem przyjmą Jego naukę. Na dowód tego powołał się na trzech Chaldejczyków, którzy przed niedawnym czasem zdała przybyli dla słuchania Jego nauki. Wszak ci nie widzieli Jezusa, gdy był w Sikdor, słyszeli tylko o naukach Jego, a przecież tak byli poruszeni tym, co słyszeli, że przybyli do Betami, aby osobiście i więcej się pouczyć.

Nazajutrz kazał Jezus zamknąć trzy krużganki sali naukowej, by sam tylko z Apostołami i uczniami mógł pozostać i nauczać. W nauce tej powtórzył poprzednie Swe nauki o prawdziwym poście, a poście Faryzeuszów, przeciwstawiając Swój post na puszczy. Przytaczał także wiele szczegółów ze Swego zawodu, omawiając dokładnie, w jakim celu i w jaki sposób powołał Apostołów, przy czym brał ich po dwóch i stawiał przed Sobą. Z Judaszem mówił bardzo mało. Od Apostołów zwrócił się do uczniów i mówił także o ich powołaniu.

Wszyscy — jak zauważyłam — byli bardzo smutni. Męka Jezusa widocznie zdaje się być bliską. Ostatnia nauka, którą miał Jezus w świątyni przed Niedzielą Palmową, trwała cztery godziny. Cała świątynia była pełna ludzi, a kto tylko chciał, mógł słuchać; wiele niewiast słuchało w osobnej, zakratowanej sali. Jezus wyjaśniał znów wiele szczegółów z poprzednich Swych nauk i czynów. Między innymi mówił także o uzdrowieniu człowieka przy sadzawce Betesda, tłumacząc, dlaczego właśnie w tym czasie go uzdrowił; dalej mówił o wskrzeszeniu syna wdowy z Naim i córki Jaira, dlaczego syn wdowy zaraz za Nim poszedł, córka zaś Jaira nie.

Następnie przeszedł na najbliższą przyszłość, mianowicie, że będzie przez Swoich opuszczony. Wprzód jednak z okazałością i jakby w tryumfie wejdzie do świątyni, przy czym sławić Go będą usta niemowląt, które nigdy nie mówiły. Wielu odłamywać będzie gałązki i przed Nim rzucać, inni słać będą przed Nim swe szaty. Wyjaśniał im to w ten sposób, że ci, którzy sypią przed Niego gałązki, nie dają Mu swego i nie dotrzymują Mu wierności; ci zaś, którzy szaty zdejmują i ścielą je na drogę, wyzuwają się ze swych rzeczy i wiernie przy Nim wytrwają. Nie mówił też, że wjeżdżać będzie na ośle; niektórzy przeto sądzili, że wjazd odbywać będzie w blasku i przepychu z końmi i wielbłądami.

Wśród tej mowy powstał wielki szmer pomiędzy ludźmi. „Piętnaście dni", o których Jezus był wspominał, nie brali także literalnie, lecz rozumieli przez nie dłuższy okres czasu; dlatego ponownie mówił Jezus wyraźnie: „Trzy razy po pięć dni." Nauka ta wywołała wielkie zaniepokojenie między Doktorami w Piśmie i Faryzeuszami. Zaraz też w domu Kajfasza odbyli zgromadzenie i wydali zakaz, przyjmowania gdziekolwiek Jezusa i uczniów. Nadto nastawili u bramy czaty; Jezus tymczasem ukrywał się w Betanii u Łazarza.