POCZĄTEK NABOŻEŃSTWA DROGI KRZYŻOWEJ.

Ukryta z Magdaleną i Janem w zakątku jednej z hal na forum, przypatrywała się Najświętsza Panna całej rozprawie przed Piłatem, słyszała te dzikie okrzyki i wrzawę i bolała niewypowiedzianie. Gdy teraz prowadzono Go do Heroda, nie miała już siły iść dalej, lecz prosiła Jana i Magdalenę, by oprowadzili ją przez całą te drogę cierpień, którą odbył jej Boski Syn, począwszy od pojmania Go wczoraj wieczór. Poszli więc najpierw drogą do budynku sądowego Kajfasza, dalej do pałacu Annasza, stad przez Ofel do Getsemani i na Górę Oliwną. Na wielu miejscach, gdzie Jezus najwięcej znosił katuszy i udręczeń, przystawali, pogrążając się w smutku nad Jego cierpieniami. W miejscach, gdzie Jezus upadał, padała także Matka Najświętsza na kolana i całowała ziemię, której dotykało się Jego święte ciało. Magdalena łamała ręce z boleści, Jan także płakał rzewnie, ale troskliwie podnosił z ziemi smutkiem przepełnioną Matką i znowu szli dalej. To był początek rozpowszechnionego później w Kościele nabożeństwa „Drogi krzyżowej", początek bolesnego rozpamiętywania gorzkiej męki naszego Boskiego Odkupiciela, jeszcze nim dokonał zupełnie tego dzieła odkupienia. Dopiero był Jezus w połowie tej bolesnej drogi męczeńskiej, a już Matka Jego niepokalana, dzieląca z Nim w nieskończonej Swej miłości wszystkie cielesne i duchowe cierpienia, odszukiwała ślady swego Syna i Boga, idącego za nas na śmierć, by je uczcić, opłakać i ofiarować Ojcu niebieskiemu za zbawienie świata. Tak zbierała na całej tej drodze ze wszystkich śladów Najświętszego Odkupiciela, Jego nieskończone zasługi, uzyskane dla nas; a zbierała je w Swe najczystsze, współ cierpiące serce, tę jedynie godną skarbnicę wszystkich dóbr zbawienia, z której i przez którą jedynie według odwiecznego wyroku Boga, w Trójcy jedynego, może korzystać upadła ludzkość z owoców i skutków tajemnicy odkupienia, dokonanej w pełni czasu. Bo przecież z najczystszej krwi tego najświętszego serca uformował Duch święty ciało, które dziś wylewa za nasz tysiąca ran krew nieocenioną, jako cenę odkupienia. Dziewięć miesięcy spoczywał Zbawiciel pod tym sercem, pełnym łaski; jako nienaruszona dziewica porodziła Go Maryja, chowała Go, strzegła, karmiła Swymi piersiami, by Go dziś oddać za nas na drzewo krzyża na śmierć najokrutniejszą. Jak odwieczny Ojciec nie oszczędził Swego jednorodzonego Syna, tylko oddał Go za nas, tak i Matka najświętsza, Bogarodzica, nie oszczędziła błogosławionego owocu żywota Swego, lecz zezwoliła, by ofiarował się za nas na krzyżu, jako prawdziwy Baranek wielkanocny. Tak więc jest Maryja w swoim Synu i zaraz po Nim, współ-przyczyną naszego zbawienia, naszą współodkupicielką, naszą pośredniczką i najpotężniejszą orędowniczką u Boga, matką łaski i miłosierdzia.

Wszyscy sprawiedliwi Starego Zakonu, począwszy od pokutujących pierwszych rodziców, aż do najmłodszego, z potomków Abrahama, odbywali dziś tę drogę, smucili się, modlili i ofiarowali ją w najświętszym sercu Matki Bożej, królowej Patriarchów i Proroków. Lecz także i na przyszłość po wszystkie czasy tylko tym, którzy żywią dziecięcą miłość dla Maryi, dane jest odprawiać to nabożeństwo przez Nią samą zaczęte i Kościołowi przekazane; tym dane jest przez to nabożeństwo, pełne błogosławieństwa i miłe Bogu, wzrastać we wierze i miłości dla najświętszego Odkupiciela. Jest to przykrym wprawdzie, ale niestety stwierdzonym i znaczącym faktem, że wszędzie, gdzie chłodnie miłość ku Maryi i zanika nabożeństwo do tajemnic różańcowych, tam idzie także w zapomnienie nabożeństwo świętej Drogi krzyżowej a nawet niknie wiara w nieskończoną wartość tej najkosztowniejszej, najcenniejszej Krwi.

Magdalena odchodziła prawie od zmysłów z boleści; niezmierną, jak jej miłość, była także jej żałość i skrucha. Ilekroć z miłości ku Jezusowi chciała złożyć Mu u nóg swą duszę, jak nie-gdyś wylała nań olejek nardowy, zaraz spostrzegała między sobą a Zbawicielem otchłań swej winy; a boleść skruszonego serca przypominała jej zaraz całą gorzkość tej winy. Ilekroć chciała wznieść ku Odkupicielowi, jak obłok kadzidła, podziękę z głębi serca za otrzymane odpuszczenie grzechów, zaraz zjawiał się On jej oczom, prowadzony na śmierć wśród mąk strasznych i udręczeń; a ona w smutku niewypowiedzianym czuła, że przyczynia się do tego i jej wina, którą Zbawiciel przyjął na Siebie, by zmazać ją krwią Swoją. I tak wciąż opadała w otchłań bolesnej skruchy za grzechy. Dusza jej rozpłynęła się niejako w wdzięczności i miłości, boleści i gorzkości, w smutku i żałości; bo jeszcze do tego widziała i czuła całą niewdzięczność i krwawą świętokradzką winę swego narodu, który Zbawiciela swego wydał na najhaniebniejszą śmierć krzyżową. Wszystkie te wstrząsające, bolesne wrażenia, przebijały się w całej jej postaci, we wszystkich słowach i ruchach.

Jan cierpiał i kochał nie mniej od Magdaleny. Ale nie zamącona niewinność jego serca najczystszego pozwalała mu znosić tę boleść z większym spokojem.